wtorek, 17 grudnia 2013

Carl Larsson, Świąteczny poranek

            Witam Państwa serdecznie. Czas płynie nieubłaganie i już za tydzień będziemy przeżywać Święta Bożego Narodzenia. Dekoracje ulic i sklepów oraz świąteczne piosenki przypominają nam o tym już od dawna. Od dawna także trwają szerokie dyskusje dotyczące słuszności oraz estetyki świątecznych dekoracji, które mi osobiście, oczywiście nie na miesiąc przed, gdy jeszcze płoną znicze na cmentarzach, jak najbardziej odpowiadają. Bardzo lubię te wszystkie utrzymane w stylu vintage obrazki ze świętym Mikołajem i małymi rumianymi dziećmi ubranymi w sweterki ze śnieżynka, albo brnące z sankami przez zaspy. Obrazki te według mojego sądu smaku są naprawdę urocze i rozczulające. Przedstawię tu zatem kilka przykładów takich obrazków.

Carl Larsson, The Front Yard and the Wash House, czas powstania ?

autor nieznany, Pieczenie ciasteczek świątecznych, pocz. XX wieku

Carl Larsson, Christmas Eve, 1904

Carl Larsson, Brita as Iduna, 1901
Carl Larsson, Now It's Christmas Again, 1907
Carl Larsson, Lille Matts, 1911

            Trzymając się jednak konwencji, w której prezentuję jedno dzieło, wybrałam obraz Świąteczny poranek Carla Larssona, XIX wiecznego artysty szwedzkiego, niestety mało znanego w Polsce. 

Carl Larsson, Świąteczny Poranek, 1894

Dzieło powstało w 1894 roku i, jak widać, w niewielkim pokoju, w którym rozgrywa się akcja, dużo się dzieje za sprawą pięciorga dzieci, z których każde jest pochłonięte swoją sprawą. Największą uwagę przyciąga stojący na łóżku chłopiec, jeszcze w białej koszuli do spania, sięgającej mu do kolan, ale już w hełmie na głowie i z wysoko uniesioną szpadą. Stoi prosto i dumnie, pewnie wypowiada jakąś patetyczną przemowę zagrzewającą do walki. Obok niego, na krześle po lewej stronie siedzi starszy chłopiec, już w kompletnym stroju i z ogromnym zainteresowaniem i w skupieniu mierzy łyżwy. Dalej, z prawej strony, u dołu widać siedzącą na podłodze małą dziewczynkę w obfitej aksamitnej czerwonej sukience z białym żabotem. Dziewczynka w równie ogromnym skupieniu maluje orzechy i wkłada je do kubeczka. Nieco głębiej, na skraju dużego białego krzesła siedzi druga dziewczynka o długich blond włosach spiętych bordową kokardą. Trzyma ona w ręku książkę z obrazkami i studiuje ją wnikliwie. Z tyłu, za stojącym chłopcem widać trzecią dziewczynkę, też jest jeszcze w nocnej koszuli i ma nieuczesane włosy, ale uśmiecha się szeroko trzymając w ręku lalkę. To ogromne zainteresowanie dzieci swoimi zabawkami może świadczyć, że są nowe, może dopiero przed chwilą wyjęte spod choinki, której gałęzie widać z lewej strony i pośpiesznie rozpakowane, by dowiedzieć się, co przyniosła pierwsza gwiazdka.
 Dla zaznaczenia, że są to nowe zabawki, artysta pokazał obok krzesła, na którym siedzi chłopiec mierzący łyżwy, dużych rozmiarów statek. Leży on niezgrabnie oparty o nogę krzesła – to stara, zużyta zabawka, do której może kiedyś wróci, ale na pewno nie dziś.
            Ogromną rolę w odczytywaniu tego obrazka odgrywa tytuł – jest to świąteczny poranek, na który czeka z niecierpliwością każde dziecko, by po rozpakowaniu prezentu móc bawić się nim przez cały dzień. Gdyby ktoś nie wierzył, budzik stojący na szafce, pokazuje dokładnie godzinę ósmą, a kogut zdobiący tapetę jest symbolem poranka.
            Świąteczny charakter obrazu jest wyczuwalny na pierwszy rzut oka. Nawet bez zastanawiania się nad tym, co robią dzieci, widać, że nie jest to typowy poranek, ale świąteczny. Mówią nam o tym świece płonące na lichtarzu, gałązki choinki nieśmiało wchodzące w kadr, a także, a może przede wszystkim ciepła kolorystyka - biel, zieleń, czerwień i złote żółcienie odnoszące nas emocjonalnie do świątecznej aury, gdzie mamy na stole biały obrus, zieloną choinkę i czerwone bombki na niej oświetlone złotym światłem lampek. Patrząc na ten radosny obrazek można ulec wspomnieniom dzieciństwa i naszych własnych świąt. Patrząc na pozostałe dzieła Larssona można te wspomnienia snuć przez naprawdę długie godziny. Widać na nich błyszczące od blasku lampek oczy, albo rumiane od smagania mroźnym wiatrem policzki. Mokre od śniegu buty i ciężkie zimowe płaszczyki oraz te czapki z pomponem wiecznie opadające na oczy. A potem, po trudach ciągnięcia sanek przez zaspy, ten zapach choinki i ciasteczek, kapusty i ryb i to ciepło domu wprowadzające w błogi nastrój.
To wszystko, co jest naszym doświadczeniem dzieciństwa jest zawarte w obrazach Larssona, który niestety jako dziecko był bardzo nieszczęśliwy.
Carl Larsson urodził się 28 maja 1853 roku w Sztokholmie. Jego rodzice byli bardzo biedni, zamieszkiwali w mieszkaniach komunalnych, w których z zasady w jednym pokoju musiały pomieścić się trzy rodziny. Sam artysta pisząc o swoim dzieciństwie określa te miejsca jako brudne, śmierdzące i przegniłe wylęgarnie chorób zakaźnych, jak cholera. Ojciec Larssona podejmował się różnych dorywczych zajęć, ale nie potrafił zapewnić rodzinie bytu, z powodu swojego uzależnienia od alkoholu, które powodowało dodatkowo, że był agresywny, wybuchowy i złorzeczył małemu Carlowi, że przeklina dzień, w którym się on urodził. W przeciwieństwie do ojca, matka Larssona była bardzo pracowita i wynajmując się jako praczka starała się zapewnić dzieciom, Carlowi i młodszemu Johanowi wszystko, czego potrzebowali. Talent Carla ujawnił się bardzo wcześnie, w wieku 13 lat jego nauczyciel w szkole dla biednych dzieci dostrzegł go i zapisał do Królewskiej Akademii Sztuk Pięknych. Tam Carl początkowo cichy, wycofany i nieśmiały rozwinął się i stał się pewnym siebie młodym artystą tworzącym ilustracje i karykatury do gazet. Miał epizod w Paryżu, ale nie został tam dostrzeżony, ponieważ rynek sztuki zdominowali impresjoniści. Związał się wówczas z grupą innych artystów szwedzkiego pochodzenia, wśród których znajdowała się jego przyszła żona, Karin Bergöö. Młodzi szybko się pobrali i dorobili się dziewięciorga dzieci, które służyły Larssonowi jako modele. W 1888 roku rodzina Larssonów otrzymała po ojcu Karin dom w Sundborn, w środkowej Szwecji, który urządzili według swojego smaku i potrzeb powiększającej się rodziny. Dziś dom ten, jeden z najpopularniejszych domów artystów na świecie, należy do potomków Carla i Karin Larsson i jest udostępniany turystom w letnich miesiącach.
            Na koniec powiem tylko, że Carl Larsson jest jednym z moich ulubionych artystów nie tylko za sprawą swoich dzieł, ale też poprzez to, jakim był człowiekiem. Życzę zatem wszystkim radosnych i ciepłych świąt, które sprawią, że będziemy lepsi, prostoduszni i wdzięczni za wszystko jak te dzieci na obrazku Larssona.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz