poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Rogier van der Weyden, Tryptyk Ukrzyżowania

            Witam serdecznie, spotykamy się wyjątkowo szybko, bo od ostatniej audycji minął zaledwie tydzień, co z mojego punktu widzenia jest dla nas bardzo korzystne, ponieważ przez cały okres Wielkiego Postu żadna audycja właściwe nie została poświęcona tematowi odnoszącemu się do wydarzeń, które powinny być szczególnie wyeksponowane w tym czasie. Dlatego dziś zajmiemy się zaniedbaną, do czego się szczerze przyznaję, tematyką pasyjną i przyjrzymy się bliżej dziełu ukazującemu scenę ukrzyżowania, by za dwa tygodnie, w Poniedziałek Wielkanocny móc kontemplować obraz ukazujący Zmartwychwstanie Pańskie.
            Obraz, z jakim chciałabym dziś Państwa zapoznać, to dzieło Rogiera van der Weydena, malarza niderlandzkiego żyjącego w pierwszej połowie XV wieku. Artysta ten tworzący dzieła w duchu realizmu gotyckiego, nigdy nie sygnował swoich obrazów, ani ich nie podpisywał, dlatego badacze mieli sporo problemów z odtworzeniem drogi twórczej tego malarza.
Tryptyk Ukrzyżowania, któremu poświęcone jest dzisiejsze spotkanie powstał około 1445 roku i obecnie przechowywany jest w Kunsthistorisches Museum, w Wiedniu.

Rogier van der Weyden, Tryptyk Ukrzyżowania, ok. 1445, Wiedeń
           Główny panel przedstawia grupę ukrzyżowania. Pod krzyżem, który jakby wtłoczony w ramy, ucięty jest tuż ponad tabliczką z inskrypcją, po lewej stronie klęka, obejmując go Maryja, podtrzymywana przez świętego Jana. Naprzeciw nich klęczy para niezidentyfikowanych fundatorów w strojach dworskich. Ich statyczne, powściągliwe pozy stanowią kontrast dla pełnego ekspresji i bólu ułożenia ciała Maryi i podtrzymującego Ją Apostoła. Obecność fundatorów, mimo że nie uzasadniona, w średniowieczu była stałą praktyką, nierzadko była to cała rodzina, uporządkowana według zasady, że za matką klęczą córki, za ojcem synowie. Sobór Trydencki zwołany w 1542 roku zakazał umieszczania fundatorów, osób żyjących i niekoniecznie świętych w scenach religijnych, które umieszczane były w ołtarzach, co było sporym nadużyciem.
            Skrzydła boczne ukazują po lewej postać św. Marii Magdaleny z jej atrybutem, jakim jest flakonik oraz św. Weronikę po prawej. Maria Magdalena ubrana w długi ciemny płaszcz, ociera sobie łzy połą szaty. Artysta umieścił ją na skrzydle bocznym, ponieważ Maria zajęła jej miejsce pod krzyżem. Święta Weronika pokornie skłania głowę eksponując odbicie, jakie zostawił jej na chuście Chrystus. Jednak, gdy spojrzymy dokładnie, zobaczymy, że twarz Jezusa na tejże chuście nie ma ani cierniowej korony, ani żadnych innych znamion męki, a głowę okala nimb krzyżowy. Jest to tak zwany mandylion, z którym łączy się legenda o królu Abgarze, władcy Edessy, który słysząc o cudach, jakie działa Jezus, będąc w chorobie, wysłał swego sługę, aby sprowadził Chrystusa do niego. Pan Jezus, nie mogąc przybyć do chorego na trąd króla zostawił mu odbicie swego oblicza na chuście, z którą sługa wrocił do Abgara. Ten, kontemplując oblicze Pańskie odzyskał zdrowie.
            Wracając jednak do naszego przedstawienia, pragnę jeszcze zwrócić Państwa uwagę na kolory strojów obu świętych, są one bardzo intensywne, ale też dobrane na zasadzie przeciwieństwa – okrycie św. Weroniki jest koloru sukni spodniej św. Marii Magdaleny i odwrotnie. Podobnie kolory strojów Matki Najświętszej i św. Jana mają bardzo intensywne barwy, wyodrębniające się z utrzymanego w ciepłych tonacjach tła ukazującego rozległy pejzaż z panoramą miasta na horyzoncie. Pejzaż ten jest scalony, to znaczy, że zachowuje ciągłość na każdym skrzydle tryptyku. Ciągłość ta nie jest oczywista, ponieważ tryptyki, typowe dla ołtarzy gotyckich prezentowały w poszczególnych panelach różne sceny, na przykład w kolejności chronologicznej, lub dopełniające się przedstawienia, które mogłyby samodzielnie funkcjonować. Połączenie w całość trzech paneli jest już zabiegiem renesansowym.
Rogier wan der Weyden, jak powiedziałam na początku, był przedstawicielem realizmu gotyckiego i posiadał doskonałą zdolność wnikania w stany psychiczne człowieka, co ukazywał nie tylko poprzez mimikę postaci, ale stosując też inne zabiegi artystyczne. Tryptyk Ukrzyżowania zbudował na zasadzie kontrastu – znane nam z opisów Ewangelicznych jak i innych obrazów sceny śmierci Pana Jezusa odbywały się w pochmurnej scenerii, przejmującej grozą i smutkiem, oddające ból i samotność Chrystusa na krzyżu. Tu mamy słoneczny dzień, czyste niebo, niezapowiadające żadnych złych wydarzeń, jedynie ciemno granatowe, wręcz atramentowo czarne anioły wprowadzają niepokój do tego miłego obrazka. Obraz ten, a raczej zastosowany w nim nieustanny kontrast, zderzenie bólu z biernością, czy może raczej spokojem, jaki powoduje ładny widok wiosennego dnia, ma nam uświadamiać, że tak jak kiedyś, gdy Chrystus umierał za grzechy świata, świat zajmował się swoimi sprawami, tak też jest i dziś.
Kolejny kontrast widoczny jest w powiewającym, unoszonym przez wiatr perizonium Jezusa, pozostającym w kontraście do sztywnego, martwego ciała na krzyżu. Ten sam wiatr rozwiewa szaty św. Jana wpatrującego się w swego Mistrza i jednocześnie podtrzymującego Matkę Najświętszą. Jej twarz ukazuje prawdziwy ból i współczucie dla cierpienia Syna. Maryja ma podkrążone oczy, opuchnięte powieki i wargi, Jej palce oplatające krzyż są wiotkie i bezsilne.

Współcierpienie, jakie odczuwała Maryja pod krzyżem Rogier wan der Weyden ukazał też na innym obrazie, noszącym tytuł Zdjęcie z krzyża, gdzie ciało Maryi powtarza ułożenie ciała martwego Chrystusa zdejmowanego z krzyża. 
Rogier van der Weyden, Zdjęcie z Krzyża, ok. 1435, Madryt.
Zachęcam serdecznie do przyjrzenia się tym dziełom, jak i innym obrazom ukazującym Ukrzyżowanie, bo sztuka uwrażliwia i naprawdę pomaga w przeżywaniu różnych wydarzeń nie tylko tych opisanych w Piśmie Świętym. Życzę Państwu głębokiego przeżywania tajemnic Wielkiego Tygodnia i do usłyszenia w Poniedziałek Wielkanocny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz