Zazwyczaj tematem audycji jest jeden obraz, jedno dzieło odnoszące się i ilustrujące aktualne święto lub
wyjątkowy okres w ciągu roku, w jakim aktualnie się znajdujemy. Dziś, wyjątkowo
chciałabym zaprezentować Państwu nie obraz, a znaczenie, rolę oraz zastosowanie
w sztuce symbolu, jakim jest serce. Myślę, że nie mają Państwo żadnych
wątpliwości, że obraz serca w ostatnich dniach, a może nawet i tygodniach
towarzyszył nam nieustannie za sprawą przeszłych już Walentynek.
Jeżeli mówimy o miłości a’la
Walentynki, to symbol serca narzuca się niejako automatycznie, zaraz obok
czerwonych róż, pocałunków na moście, czasem pary obrączek, czekoladek w
kształcie serca, białych misiów i całej masy banalnych prezencików nierzadko z
erotycznym podtekstem, które sprowadzają to najważniejsze przecież dla
człowieka uczucie, do swojego poziomu. Ale wróćmy do serca, bo jest ono w ten
grupie najstarszym i właściwie jedynym prawdziwym symbolem miłości.
Serce już w starożytności traktowane
było, jako siedziba uczuć, myśli, czy rozumu. W średniowieczu w sercu
upatrywano siedziby duszy, choć szukano jej i w innych narządach, jak płuca,
krew, czy mózg i choć sobór w Vienne w 1311 roku rozstrzygnął ten problem
mówiąc, że cała dusza zamieszkuje w całym ciele i w każdej jego części, serce
pozostało siedliskiem miłości nie tylko pomiędzy kochankami, ale też pomiędzy
człowiekiem, a Bogiem. Wyczuwalny puls i odczucie bicia serca przy wzburzeniu,
czy podczas innych silnych doznań emocjonalnych odczytywano jako wewnętrzny
głos, który Bóg jest w stanie usłyszeć, a nawet więcej, Bóg zna serce każdego z
nas i czyta uczynki zapisane w sercach. Ojcowie Kościoła wspominają również o
„oczach serca”, które pozwalają człowiekowi poznać Boga.
Wiele uwagi przywiązywano do motywu serca w zachodnioeuropejskiej literaturze
dworskiej, począwszy od XII wieku, gdzie stało się ono symbolem wyrafinowanej,
czystej i szlachetnej miłości, ale i tej niespełnionej, pożądliwej, która
sprawia, że serce płonie w swoim niezaspokojeniu. Bohaterowie tych poematów
obdarowują się sercami, traktują swe serca jako najcenniejszy podarek, jako
skarb, którego należy strzec pod kluczem. Trudno rozstrzygnąć, czy serce
kochanków, serce miłosne należy utożsamiać z ciałem, z organem ludzkim, czy
raczej z duszą, jako pragnienie oddania siebie, swoich uczuć drugiemu
człowiekowi. Analiza owych dialogów serc wykazuje, że człowiek średniowiecza,
wychowany na romansach dworskich ma dwa serca, jedno jako organ warunkujący
życie człowieka i drugie pojmowane jako synonim miłości. Takie odczytywanie
symbolu serca zakochanego, jako nośnika owych najwyższych uczuć,
rozdzierających rozterek, bolących pragnień i pełnego nadziei oczekiwania
funkcjonuje do dziś. W języku potocznym funkcjonuje wiele wyrażeń odnoszących
się do właśnie tego serca, mówi się przecież o „złamanym sercu”, „sercu startym
na proch”, „pokruszonym sercu”, czy też pieszczotliwie „moje serce” w
kontekście wybranki lub wybranka też oczywiście serca.
Serce jest symbolem pięknej miłości i zarazem siedzibą wszelkich
szlachetnych uczuć, co także odbija się w języku zwrotami takimi jak: „złote
serce”, „dać coś prosto z serca”, „wielkie serce”, „serce na dłoni”, czy sam
przymiotnik „serdeczny” pochodzący od „serca”, na określenie osoby miłej,
dobrej, otwartej i pomocnej i nie jest to przypadkowe. Już w średniowieczu
symbol serca stał się atrybutem cnoty Miłości, czy też Miłosierdzia. Przypomnę
tylko, że personifikację Miłości z sercem w dłoni przekazującym je Bogu Ojcu namalował
znany Państwu z wcześniejszej audycji Giotto w kaplicy Scrovegnich w Padwie.
Nie jest to jednak jedyny symbol cnoty Miłości, ponieważ bardzo często ukazuje
się ją w towarzystwie dzieci.
![]() |
Giotto, Caritas, 1303-1306, fresk, Kaplica Scrovegnich, Padwa |
Ale by nie odchodzić zbytnio od charakteru audycji przygotowałam obraz, a właściwie miniaturę z kodeksu
średniowiecznego przedstawiającą właśnie personifikację Miłości z czerwonym sercem
w ręku.
![]() |
źródło: http://manuscripts.kb.nl/search/simple/11M3%2A/page/2 odczyt 15.02.2014 |
Jako dygresję pozwolę sobie tylko zauważyć, że nie wiadomo, skąd
właściwie wziął się sam kształt serca, bo nie jest ono podobne do ludzkiego
organu, a jak już na wywodzić się z serca – organu wewnętrznego, to najbardziej
przypomina ono serce krowy. Ale wracając do miniatury, postać Miłosierdzia, tu
bardzo wyraźnie podpisana czerwonym tuszem „Charite” jest ukazana jako młoda,
piękna kobieta z długimi, rozpuszczonymi złotymi włosami sięgającymi prawie do
podłogi i ubrana w strojną suknię. Stoi ona na tle rzędu kolumn i lewą ręką
dotyka gorejącej gwiazdy, a prawą przyciska do piersi czerwone serce. Uwagę
zwraca jej nietypowe nakrycie głowy, które w istocie jest gniazdem ptaka, który
ma tam nawet trzy pisklaki. Nie jest to przypadkowy ptak, a pelikan, który
przebija sobie dziobem pierś, by nakarmić swoje troje dzieci własną krwią,
powiem tylko, że personifikacja Miłosierdzia, gdy jest z dziećmi, też ma ich
troje. Obraz pelikana przebijającego własną pierś jest częstym symbolem
Chrystusa, który także z miłości dał przebić sobie bok, by zgładzić winy całego
świata. Nie jest to przypadkowe połączenie, zwłaszcza, że od XIII wieku zaczęto
łączyć ranę boku Chrystusa z raną serca, co sprawiło, że niezwykle w tamtym
czasie rozwinął się kult Serca Jezusowego, będącego ostatnią nadzieją dla
grzeszników oraz symbolem wewnętrznej przemiany i możliwości upodobnienia
ludzkiego serca do Serca Jezusowego.
W ten oto szybki i niestety nieco pobieżny sposób przeszliśmy drogę od
walentynkowych serduszek, poprzez cnotę Miłosierdzia, do Serca Jezusowego.
Właściwie jest to ścieżka retrospektywna, nie tylko w przeszłość, ale i w głąb
i nie tylko symboliki serca, ale i jego możliwości.